Wojownik? Barbarzyńca? – Hannibal z warszawskiego Żoliborza

Kiedyś przestępcy byli osobną grupą ludzi. Dziś naukowcy podejrzewają, że psychopata kryje się w każdym z nas. Tę teorię potwierdza jedno z najbrutalniejszych morderstw ostatniej polskiej dekady – zbrodnia „Hannibala z warszawskiego Żoliborza”.

Hannibal z Żoliborza – droga do katastrofy

Zaczęło się tak jak to nie raz – nikt niczego nie podejrzewał. Zdawało by się, że zwykły bibliotekarz, osoba pracująca nad sobą fizycznie oraz intelektualnie, absolwent studiów – około 30-letni Kajetan P. spotkał się z Katarzyną J. w sprawie pobrania korepetycji z włoskiego.

Z pewnością kobieta nie podejrzewała, ile zaoszczędziłaby, nie zjawiając się w umówionym miejscu…

Jak zwykły barbarzyńca Hannibal z Żoliborza

Kajetan P. był sadystą i okrutnikiem – dźgał Katarzynę J. nożem, następnie odcinając jej głowę. Ze swoją zdobyczą wracał jak myśliwy – dumnie i bez cienia skruchy, bo podróżując zwykłą taksówką. Poćwiartowane zwłoki umieścił w mieszkaniu, wywołując w nim pożar i salwując się ucieczką.

By odnaleźć Kajetana P., zaangażowano niemal wszystkie siły – od Europolu po FBI. „Hannibal” stał się zbrodniarzem na skalę światową.  Po dwóch tygodniach odnaleziono go niespełna 3 tyś. km. od Polski – na wyspie Malcie. Winny został skazany na dożywocie w trybie terapeutycznym oraz karę pieniężną w postaci 75 tyś. zł. Jednak sześć lat po tej zbrodni wyrok wciąż nie został uprawomocniony.

To, co spotkało Katarzynę J., było kolejnym, tragicznym przelewem niewinnej krwi. Co kierowało „Hannibalem”? Podobno morderstwo było dla niego jak kolejna próba dla ciała i ducha. Dlaczego więc uciekł z mieszkania, do którego zawiózł zwłoki kobiety? Czy kiedyś doczekamy się choć częściowej spłaty jego długu?

Pozostaje się tylko domyślać.